W kolejnych latach będzie powstawać kilkanaście obiektów rocznie, tak by na koniec 2023 było ich około 100. Chcemy także wzmocnić nasze moce logistyczne. Jeszcze w tym roku, przy współpracy z zewnętrznym partnerem, uruchomimy centrum logistyczne do obsługi segmentu B2C. Inwestycję we własne centrum dystrybucyjne planujemy w ciągu 2 najbliższych lat – mówi w wywiadzie z OmnichannelNews.pl Wojciech Kamiński, Dyrektor Zarządzający Maxi Zoo Polska.
W ubiegłym roku, z powodu pandemii koronawirusa, nie udało się Państwu zrealizować wszystkich założonych planów inwestycyjnych. Otwarte zostało tylko 5 z planowanych 10 sklepów. Jak wygląda sytuacja w tym roku?
WK: W tym roku wszystko idzie już zgodnie z planem. Jesteśmy na najlepszej drodze do zrealizowania naszych celów, czyli otwarcia 16 nowych sklepów. Dzięki temu na koniec roku powinniśmy posiadać już 64 lokale na polskim rynku. Większość otwarć realizowana będzie w III i IV kwartale. Część projektów, w związku ze wspomnianą przez Pana pandemią, złapało opóźnienia.
Urzędy wciąż nie pracują w normalnym trybie, więc deweloperzy mają problemy z uzyskiwaniem na czas wszystkich niezbędnych pozwoleń na budowę. To spowalnia cały proces inwestycyjny, ale tak jak wspomniałem, nie przeszkodzi zrealizować nam założonych na ten rok celów.
Wolniejszy tryb uzyskiwania pozwoleń to jedno, ale problemem są chyba również kwestie związane z cenami i dostępnością materiałów budowlanych?
WK: Podlegamy tym samym prawom co cały rynek. Widzimy wyraźny wzrost kosztów robocizny i materiałów budowlanych. Problemem faktycznie nie jest tylko i wyłącznie wzrost cen produktów, ale również ich dostępność. Mamy sygnały, że problemem staje się nawet zdobycie materiałów do okablowania sklepu. To kolejne reperkusje pandemii. Dostawy wszelkich materiałów budowlanych z Chin do Europy drastycznie spadły. Tamtejsze fabryki i porty nie pracują wciąż na 100 proc.
Największy impakt z tym związany będzie tak naprawdę widoczny dopiero w kolejnych miesiącach. Obecnie działamy na podstawie wynegocjowanych wcześniej kontraktów z naszymi wykonawcami. Nie wiemy, jak będzie wyglądało to w kolejnych miesiącach, w związku z tym planowanie kosztów jest utrudnione.
W jednym z wywiadów wspominał Pan, że w latach 2021-2023 Maxi Zoo planuje wydać na inwestycje w Polsce kilkanaście milionów euro. Czy ta kwota, w związku ze wzrostem cen m.in. materiałów budowlanych, może ulec zmianie?
WK: To jest jedna z przyczyn, z powodu której nie jesteśmy w stanie dokładnie określić kwoty jaką przeznaczymy na inwestycje. Wynika to jednak również z tego, że nie trzymamy się kurczowo liczby nowo otwieranych sklepów. Jeżeli uda się otworzyć więcej niż planujemy, to oczywiście będziemy bardzo zadowoleni. A to będzie wiązało się z wyższymi nakładami inwestycyjnymi. Generalnie w kolejnych latach będzie powstawać kilkanaście obiektów rocznie, tak by na koniec 2023 było ich około 100. Chcemy także wzmocnić nasze moce logistyczne, co pochłonie znaczne nakłady finansowe. To nie jest jednak temat na najbliższy rok.
Pod koniec czerwca Maxi Zoo uruchomiło w Warszawie przy ul. Rydygiera testowy sklep w mniejszym formacie. Z czego wynika ta nowa koncepcja?
WK: To kwestia uwarunkowań rynkowych. Tradycyjny sklep Maxi Zoo ma od 400 do 650 mkw. powierzchni. Na innych europejskich rynkach posiadamy sklepy o powierzchni nawet ponad 1 tys. mkw. W Polsce nie ma aż tylu dostępnych powierzchni handlowych o odpowiednio dużym metrażu. Powstaje oczywiście sporo parków handlowych, ale i chętnych na takie powierzchnie jest wielu. Jeżeli chcemy nadal dynamicznie się rozwijać, to musimy znaleźć inne rozwiązanie. Takim jest wprowadzenie mniejszego formatu. To da nam większą elastyczność i możliwości przy poszukiwaniu nowych lokalizacji.
Obecnie około 80 procent sklepów Maxi Zoo znajduje się w parkach handlowych, a pozostałe w galeriach. Czy nowy format coś zmieni w tych proporcjach?
WK: Myślimy o lokalizacjach ulicznych, tak jak ma to miejsce w przypadku sklepu na ul. Rydygiera. Nie wykluczamy wykorzystania mniejszego formatu również w przypadku centrów handlowych. Jeżeli ten format się sprawdzi, w 2022 r. zostaną otwarte kolejne sklepy tej wielkości. Pierwsze oceny i decyzje zapadną pod koniec roku.
Myśli Pan, że handel będzie wracał na ulice polskich miast?
WK: Jeżeli polskie miasta będą rozwijały się w takim kierunku, jak ma to miejsce przy Rydygiera, to jest szansa na przywrócenie w tej kwestii pewnej normalności. Proszę zwrócić uwagę, że w Polsce w zasadzie nigdy nie było tzw. high streets. W czasach PRL dominowały oczywiście sklepy przy ulicach, ale chyba nie o takie wzorce nam chodzi. Natomiast po 90 roku od razu przeskoczyliśmy do fazy boomu na centra handlowe. Ulice zostały kompletnie wyssane z handlu. Wyglądają przez to biednie i smutno. Nowe, dobrze zaprojektowane dzielnice, powoli odmieniają ten trend. Ludzie już nie chcą tracić czasu na dojazdy. Chcą wyjść z domu i móc po sąsiedzku załatwić wszystkie niezbędne sprawy, w tym zakupy.
Stąd się biorą m.in. duże kłopoty hipermarketów, które kiedyś stanowiły niemal mekkę handlu. Najlepszym tego przykładem jest Tesco, które właśnie opuściło nasz rynek. Jednym słowem, w obecnych czasach trzeba być bliżej klienta. I my staramy się, również dzięki nowemu konceptowi sklepu, to robić.
Skoro mówimy o nowym pokoleniu klientów i zmieniających się trendach konsumenckich, nie można nie wspomnieć o rosnącym znaczeniu e-commerce. Maxi Zoo uruchomiło w Polsce e-sklep pod koniec 2019 roku, a w 2020 roku odpowiadał on już za 10 proc. przychodów firmy na naszym rynku. Jakich wyników spodziewacie się w 2021?
WK: W ubiegłym roku e-sklep rósł bardzo szybko i skończyło się na wzroście o 300 procent. W tym samym roku została wdrożona duża inwestycja w e-commerce – nowa, bardziej funkcjonalna platforma, która pozwala m.in. łatwiej wyszukiwać produkty. W tym roku, widząc dotychczasowe wyniki, firma zakłada wzrost udziału e-commerce do 18-20 procent. Chcemy dalej inwestować w ten kanał, widzimy w nim duży potencjał.
O jakich inwestycjach mówimy?
WK: Chcemy wzmocnić nasze działania, zwłaszcza w zakresie logistyki. Obecnie produkty zakupione online są dostarczane do klientów z magazynów w Niemczech. Standardowa dostawa trwa 2-5 dni. Zdajemy sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach to nie jest rewelacyjny wynik. Coraz więcej firm dostarcza produkty w 1-2 dni, a nawet udostępnia usługę „same day delivery”. Chcemy być mocnym graczem w omnichannelowym świecie, będziemy zatem dążyć do najwyższych standardów obsługi klientów. Maksymalne skrócenie czasu dostaw to jeden z naszych priorytetów.
Jak chcecie tego dokonać?
WK: Jeszcze w tym roku, przy współpracy z zewnętrznym partnerem, uruchomimy centrum logistyczne do obsługi segmentu B2C. Inwestycję we własne centrum dystrybucyjne planujemy w ciągu 2 najbliższych lat. Docelowo ma to być model łączony: centrum dystrybucyjne dla klientów e-commerce, potem B2B, ale równocześnie realizowanie dostaw ze sklepów stacjonarnych.
Skoro sklepy mają pełnić rolę swoistych hubów logistycznych, czy to oznacza również wdrożenie usługi click&collect?
WK: To naturalny krok przy realizacji strategii omnichannel. Łatwa migracja między wszystkimi kanałami dystrybucji i dostarczenie klientom maksymalnie wygodnego dostępu do naszych produktów jest kluczowe. Obecnie trwają testy tej usługi na rynku niemieckim. Jeżeli wszystko pójdzie z planem, w przyszłym roku ta usługa powinna zostać wdrożona w Polsce. Ale mamy też inne pomysły.
Jakie?
WK: Myślimy m.in. o uruchomieniu własnej aplikacji mobilnej. Obecnie współpracujemy z firmą PAYBACK, ale własna aplikacja mogłaby być kolejnym element budowania bazy lojalnych klientów. Naszym długofalowym celem jest stworzenie swoistego ekosystemu ludzi, którzy kochają zwierzęta. Chodzi o budowę czegoś więcej, niż wygodnej platformy zakupowej. Myślimy o dodatkowych usługach, doradztwie, serwisie, inicjatywach i akcjach społecznych. Chcemy być łącznikiem między ludźmi i zwierzętami.
Rozmawiał: Łukasz Izakowski