Jak wynika z policyjnych statystyk, od stycznia do września br. zarejestrowano o prawie 39% więcej przestępstw kradzieży w sklepach niż w analogicznym okresie ub.r. Z kolei analizując dane dotyczące poszczególnych komend wojewódzkich, widać wzrosty o ponad 50%, a nawet 60% rdr. W tym samym okresie liczba wykroczeń kradzieży w placówkach handlowych poszła w górę o blisko 19%. Ten rodzaj łamania prawa widoczny jest przede wszystkim w sklepach wielkopowierzchniowych. Eksperci komentujący wyżej wskazane dane nie są nimi zaskoczeni, ale jednocześnie dodają, że są one mocno alarmujące.
Duży wzrost przestępstw
Według danych Komendy Głównej Policji (KGP), w ciągu trzech kwartałów br. stwierdzono ponad 33 tys. przestępstw kradzieży w sklepach. To o 38,5% więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy takich przypadków zarejestrowano przeszło 23,8 tys. Jak stwierdza Robert Biegaj z Grupy Offerista, mamy do czynienia z niepokojącym zjawiskiem, które powinno martwić nie tylko branżę handlową. Według eksperta rynku retailowego, możliwe są dwa scenariusze. Pierwszy dotyczy zwykłych konsumentów, którzy zaczęli kraść więcej towarów i przekraczać granicę między wykroczeniem a przestępstwem. W analizowanych okresach wynosiła ona 500 zł, natomiast od 1 października to już 800 zł. Drugi scenariusz zakłada, że zorganizowane grupy przestępcze poszerzyły swoje działania. I to jest bardziej prawdopodobne.
– Zawsze gdy inflacja jest wysoka, a koszty utrzymania rosną, wzrasta przestępczość, nie tylko kradzieży, ale również oszustw czy nadużyć gospodarczych. To specyfika nie tylko naszego kraju. Ubożenie społeczeństwa jest podstawowym czynnikiem determinującym wzrost przestępczości kryminalnej i gospodarczej – komentuje Marek Dyjasz, ekspert Uniwersytetu WSB Merito z zakresu kryminologii i kryminalistyki, były dyrektor Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji.
Prawdziwa skala zjawiska może być o kilkadziesiąt razy większa niż wynika to ze statystyk, co podkreśla Michał Pajdak z Uniwersytetu WSB Merito. Większość kradzieży nie zostaje bowiem zidentyfikowana. Natomiast za takie czyny i straty płaci zwykły Kowalski. One często są wliczone w model działania jednostki handlowej. Ekspert zaznacza, że chociaż inflacja maleje rok do roku, to towary w sklepach są dla wielu Polaków wciąż zbyt drogie. Kasy samoobsługowe też mogą „zachęcać” do łamania prawa.
Sieci handlowe nie ujawniają danych
– Sieci handlowe z reguły nie lubią, a właściwie nie chcą się publicznie dzielić tym, ile rocznie tracą na kradzieżach. Przede wszystkim nie zamierzają pokazywać, że są okradane i tym samym zachęcać złodziei do szerszych działań. Jednocześnie szacuje się, że tylko ok. 10% sprawców jest zatrzymywanych na tzw. gorącym uczynku, co nie jest zbyt wielkim odsetkiem. To wyraźnie pokazuje, że sieci handlowe są mało skuteczne w kwestii walki ze złodziejstwem sklepowym – dodaje Robert Biegaj.
We wszystkich rejestrujących KWP widać dwucyfrowe wzrosty liczby przestępstw kradzieży w sklepach w relacji rocznej. Zakres jest od 25,2% rdr. (KWP w Olsztynie) do 60,4% rdr. (KWP w Opolu). W sumie w pięciu przypadkach są to wartości przekraczające 50% rdr. Według eksperta z Grupy Offerista, wzrosty o 50-60% rdr. są naprawdę ogromne i należy wyciągać z tego poważne wnioski. Na pewno wpływ na takie wyniki mają czynniki lokalne, w tym m.in. poziom zamożności i wskaźnik bezrobocia.
– Wzrosty o 50-60% rdr. pokazują, że przestępstwa kradzieży w sklepach są zjawiskiem masowym w danym regionie. W przestrzeni publicznej wiele się mówi o drożyźnie, ona stała się m.in. narzędziem walki politycznej. Efekt jest taki, że ludzie czują się zagrożeni i puszczają im hamulce moralne. Do tego dochodzi pochwała populizmu, w tym także o sieciach handlowych „okradających” Polaków. Część ludzi wychodzi z założenia, że jest poszkodowana, więc czuje się moralnie rozgrzeszona za łamanie prawa –stwierdza dr Andrzej Maria Faliński, były wieloletni dyrektor generalny POHiD-u.
Problem z wykroczeniami
Jak wynika z danych udostępnionych przez KGP, w ciągu trzech kwartałów br. stwierdzono przeszło 204,4 tys. wykroczeń kradzieży w sklepach małopowierzchniowych i wielkopowierzchniowych. To o 18,5% więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy zarejestrowano ich nieco ponad 172,5 tys. Według Roberta Biegaja, wynik wciąż jest wysoki, bo mamy do czynienia z dwucyfrowym wzrostem. Jak stwierdza ekspert, w przypadku wykroczeń często są kradzione drobne rzeczy. To np. dezodoranty czy perfumy o mniejszej wartości. Natomiast w okresie wysokiej inflacji była to głównie żywność, nawet ta drobna i o niewielkiej wartości. To świadczy o tym, że Polacy faktycznie zubożeli i zaczęli kraść towary, które wcześniej dużo rzadziej ginęły z półek sklepowych.
– Kradzieże, w tym sklepowe, zawsze stanowiły pewną powszechność. Choć statystyki policyjne z lat ubiegłych wskazywały, że mamy do czynienia z problemem drobnej przestępczości, która z uwagi na swoje społeczne uwarunkowania nie jest dolegliwa zarówno dla przedsiębiorców, jak i dla społecznego wizerunku. Jednakże skala czynów stwierdzonych, będącymi wykroczeniami z art. 119 par. 1 KW, w ostatnich dwóch latach znacznie wzrosła. Jednak trudno jest w sposób jednoznaczny stwierdzić, że mamy do czynienia z problemem społecznym – analizuje były dyrektor Biura Kryminalnego KGP.
Oceniając kwartalne dane dotyczące wykroczeń kradzieży w sklepach, widać tylko wzrosty rdr. Od stycznia do marca br. był skok o 29,2% względem analogicznego okresu ubiegłego roku (I kw. br. – 73 905, I kw. ub.r. – 57 185). Od kwietnia do czerwca tego roku nastąpił przyrost o 21,8% w porównaniu z tymi miesiącami 2022 roku (II kw. br. – 67 242, II kw. ub.r. – 55 195). Natomiast od lipca do września 2023 roku odnotowano wzrost o 5,2% względem trzeciego kwartału minionego roku (III kw. br. – 63 284, III kw. ub.r. – 60 170).
– Można powiązać wzrost liczby wykroczeń kradzieży w sklepach z coraz wyższym wskaźnikiem inflacji. Ponadto, w miesiące zimne łatwiej jest ukryć skradzione towary pod kurtką czy płaszczem, szczególnie że zmieniły się zachowania konsumenckie i wielu klientów nie używa już koszyków czy wózków – wyjaśnia Michał Pajdak.
W ciągu trzech kwartałów br. stwierdzono blisko 163 tys. wykroczeń kradzieży w sklepach wielkopowierzchniowych, a ponad 41,5 tys. – w sklepach małopowierzchniowych. To 79,7% oraz 20,3% zarejestrowanych tego typu czynów. W zestawieniach za analogiczny okres ub.r. widzimy odpowiednio przeszło 139,2 tys. (80,7%) oraz nieco ponad 33,2 tys. (19,3%). Według dr. Falińskiego, na te statystyki wpływ mają różne czynniki. Złodzieje wychodzą z założenia, że kradzież w dużych sklepach jest dla nich łatwiejsza. Na pewno czują się tam bardziej anonimowi, zwłaszcza w dni, w które jest duży ruch. Ponadto jest większy wybór towarów. Do tego dochodzi pokusa choćby przy kasach samoobsługowych. Zdarza się, że pracownik sklepu musi pomóc klientowi, bo urządzenie się zablokowało, a dla złodzieja to świetna okazja. Jak zaznacza ekspert, kradzież to nie tylko wynoszenie towaru pod ubraniem czy w plecaku. Część osób celowo oszukuje, kładąc na wadze droższy produkt niż wskazywany.
– Wielu Polakom kradzież kojarzy się z agresją, dynamiką w modelu „łap towar i w nogi”. Nic bardziej mylnego. Obecnie robi się to z głową i sprytnie. Natomiast potężnym problem są takie czyny w sklepach o małej powierzchni, szczególnie tam, gdzie pracownik jest zaangażowany w proces obsługi klienta. Znam przypadki, że rocznie kradzież może wynosić nawet 1/3 przychodu takich placówek – podsumowuje Michał Pajdak.