Braki magazynowe, nieodpowiednie rozmieszczenie towarów i błędne dopasowanie cen są przyczyną ogromnych strat dla sieci handlowych. Tylko w USA straty tym spowodowane są większe niż w przypadku kradzieży i sięgają kwoty ok. 1,75 biliona dolarów rocznie. Rozwiązaniem problemu może być skorzystanie z pomocy dronów.
Sieci handlowe od lat wspomagają się robotami wyposażonymi w sztuczną inteligencję. Nowym pomysłem jest wykorzystanie dronów, które będą zliczać towar na półkach.
Postępująca robotyzacja w handlu
Roboty skanujące półki w wielkich sklepach to nic zaskakującego. Szczególnie na rynku amerykańskim. Tam maszyny wspomagają ludzi. Jeżdżąc od półki do półki – wskazują braki w towarze lub analizują, kiedy danego produktu może zabraknąć. Pracownik dostaje informacje i może szybko uzupełnić braki, nie tracąc przy tym czasu na bezproduktywne spacerowanie wśród sklepowych alejek.
Jedną z pierwszych sieci handlowych, która zaczęła używać maszyn do zliczania asortymentu, był Walmart. Amerykańska firma posiada blisko 12 tys. sklepów na całym świecie i zatrudnia blisko 2,5 miliona osób.
– Roboty miały sprawić, że pracownicy będą bliżej klientów. Znaczna część ich czasu pracy jest bowiem poświęcana na czynności związane z rozkładaniem towaru, sprawdzaniem, czy ceny są właściwie, a asortyment na półkach nie jest przemieszany przez klientów. To czynności proste, powtarzalne i nużące, ale bardzo czasochłonne, a to w takich sytuacjach roboty najlepiej zastępują człowieka – opisuje Paweł Rytelewski, wiceprezes zarządu SI-Consulting. – Co ciekawe, większość pracowników amerykańskiej sieci bardzo szybko zaakceptowało taką formę pomocy. Po prostu lubimy, gdy ułatwia się nam pracę. Roboty stały się częścią zespołu i zdarzało się nawet, że maszyny dostawały plakietki z imionami – dodaje Rytelewski.
Jeszcze na początku 2020 r. po alejkach sklepowych sieci Walmart jeździło ok. 600 robotów. Firma chciała podwoić liczbę urządzeń, ale nagle zrezygnowała z podpisania nowej umowy z dotychczasowym dostawcą. Przyczyną nie było to, że roboty okazały się mało funkcjonalne i nie spełniały swojego podstawowego zadania.
– Jednak okazało się, że pracownicy wcale nie przestali krążyć między półkami. Nie poświęcali więcej czasu klientom, ale zajęli się realizowaniem zamówień online i… nadal krążyli między półkami sklepowymi – opisuje Rytelewski.
Dodatkowo epidemia koronawirusa zwiększyła liczbę zamówień internetowych. „Stacjonarnych” klientów było mniej, więc pracownicy zostali w większym stopniu zaangażowani w sprawdzanie braków magazynowych.
Drony zastąpią maszyny naziemne
W USA część sklepów m.in. sieci Circle K, General Mills czy Johnson & Johnson będzie wyposażonych w drony, które podobnie jak naziemne roboty będą skanować półki w sklepach spożywczych. Drony będą wykorzystywać technologię rozpoznawania obrazów (Smart Vision), a dzięki telefonom komórkowym dokonywana będzie szybka analiza bazująca na maszynowym uczeniu się przez sztuczną inteligencję.
Jedną z zalet dronów jest to, że ich dostosowywanie i wdrażanie jest znacznie tańsze niż opracowanie od podstaw autonomicznego robota mobilnego. Producent zapewnia też, że technologia dronów jest mniej inwazyjna dla klientów, którzy odczuwali psychiczny dyskomfort, gdy alejkami jeździły roboty. Dodatkowo śmigła dronów mają być zabezpieczone specjalnymi klatkami, tak aby nie stanowiły zagrożenia dla klientów.